Jak dorosła córka może pokonać problemy z matką? Mam dwadzieścia pięć lat. Chciałabym krótko opowiedzieć o mojej trudnej relacji z matką. W zasadzie mogę o sobie powiedzieć, że odniosłam sukces: skończyłam dobre studia, mam wspaniałą pracę, wspierających przyjaciół i jestem bardzo aktywna. We wszystkich częściach mojego życia czuję się bardzo dobrze oprócz relacji z matką, która ma teraz sześćdziesiąt dwa lata. Właściwie nie wiem, od czego zacząć, bo sytuacja od wielu lat wygląda tak samo, z tym że pogorszyła się znacznie w ostatnie lato. Mam wrażenie, że matka chciałaby ciągle kontrolować mnie i moje życie. Ma skłonność do tego, żeby wywierać na mnie presję w różnych sprawach, i uważa, że robi to w dobrzej wierze, bo chce mnie chronić. Ja to rozumiem, ale męczą mnie nieskończone telefony i sms-y przypominające o różnych praktycznych kwestiach, takich jak zapłacenie czynszu czy wysłanie deklaracji podatkowej. Trudna relacja dorosłej córki z matką. Problemy dorosłych dzieci w relacjach z rodzicami. Zdjęcie: Pixabay Matka chyba uważa, że bez jej pomocy zaniedbałabym wszystkie swoje sprawy. Tak samo było w czasach mojego dzieciństwa, a potem szkoły średniej i studiów. Jestem teraz dorosła i nie potrzebuję nikogo, kto będzie mnie pilnował! Do tego matka jest bardzo wymagająca, mówi bez żadnych ograniczeń to, co myśli, a przede wszystkim to, co myśli o mnie, moim bracie i ojcu. Uważa, że w swoim domu może mówić wszystko, co chce, nie zastanawiając się nad tym, jaki ma to na nas wpływ. Matka nie rozumie, że już jestem dorosła i samodzielna Bardzo bym chciała, żeby w końcu zrozumiała, że żyję teraz swoim życiem i sama dokonuję własnych wyborów. Chciałabym też, żeby kiedyś dotarło do niej, jak sama się zachowuje i co mówi - i żeby zaczęła się zachowywać w sposób akceptowalny. Najgorsze jest to, że po wielkiej sprzeczce, w której my zostajemy przedstawieni jako niekompetentni i egoistyczni idioci, wraca jakby nigdy nic do porządku dziennego – i dla niej wszystko jest OK. Dla mnie to nie jest OK. Kiedyś powiedziałam, że po takiej awanturze chciałabym usłyszeć „przepraszam”, ale szybko zostałam przez nią odpowiednio pouczona. W takiej sytuacji nie mam ochoty odwiedzać rodziców. Próbowałam wyjaśnić matce moje racje, ale bez skutku. Nie potrafię do niej trafić. Mój brat i ojciec odczuwają tę sytuację dokładnie tak samo. Jestem już tym tak zmęczona, że chciałabym wyjechać gdzieś daleko, żeby nie musieć więcej o tym myśleć. Poddałam się terapii i wydaje mi się, że dobrze by mi zrobiła rozmowa z matką w obecności terapeuty, bo to mogłoby coś zmienić w naszej relacji. Same we dwie na pewno nie dojdziemy do żadnego rozwiązania, bo konflikt ten tkwi zbyt głęboko. Czy ma Pan jakąś radę dla zmęczonej i zdesperowanej kobiety? Odpowiedź Jespera Juula Pani historia wygląda jak spotkanie młodej, chętnej do współdziałania i córki z egocentryczną, niewrażliwą i samotną matką, która nie chce i nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy. Jednak Pani matka nie urodziła się taka! Jej zachowanie jest wynikiem określonego doświadczenia i określonej relacji z własnymi rodzicami, a potem mężem. Na skutek tego teraz działa swoim postępowaniem na nerwy całej rodzinie. Pani życzenie, aby odmienić tę sytuację i wpłynąć na matkę za pomocą zmiany własnego postępowania, okazało się płonne. Myślę, że tak samo byłoby ze wspólną terapią, choć oczywiście można takie rozwiązanie wziąć pod uwagę. Może Pani zaprosić matkę na taką sesję i pozostawić jej wybór, czy chce wziąć w niej udział i ewentualnie podzielić się kosztami. Harmonia w relacjach z rodzicami to mit W naszej kulturze funkcjonuje bardzo silny mit rodzica i bardzo silne przekonanie, że między rodzicami i dorosłymi dziećmi powinna panować harmonijna i bliska relacja. Statystycznie rzecz biorąc, ten ideał odbiega jednak bardzo od rzeczywistości. Tak naprawdę, jest bardzo wiele konfliktów podobnych do tego w Pani rodzinie. Na porządku dziennym jest, że jedni skarżą się na drugich - czy to bezpośrednio, czy osobom trzecim – i nikt nie uważa, że powinno być albo mogłoby być inaczej. Pani czuje inaczej - być może dlatego, że ma Pani odwagę, żeby unieść swój ból. Dlatego czuje Pani, że trzeba coś z tym zrobić. Prawda jest jednak taka, że jeśli nie uda nam się zmienić relacji, która nam szkodzi, to wtedy możemy ją tylko opuścić. A z takiej bliskiej relacji nie da się po prostu wstać i wyjść. Wymaga to długiego procesu odcinania pępowiny. Zajmij się sobą i nie oskarżaj matki Niezależnie od terapii, w której bierze Pani udział, proponowałbym, żeby opisała Pani swoją relację z matką z punktu własnego doświadczenia. Proszę więc pisać jak najmniej o tym, co matka zrobiła lub czego nie zrobiła, a jak najwięcej o tym, jak Pani czuje się, mając taką matkę. Jaki jest to rodzaj doświadczenia dla Pani? To nie powinien być akt oskarżenia, ale ostatnia szansa dla Pani matki, żeby dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest jej córka. Nawet jeśli nie pokaże jej Pani nigdy tego listu, to sam proces pisania będzie już częścią zmiany Waszej relacji. Wszelkie próby wpłynięcia na Pani matkę, żeby ją zmienić, są pozbawione sensu. Nie dlatego, że Pani matka to beznadziejny przypadek, ale dlatego, że nikt nie zmienia się tylko dlatego, że my sądzimy, iż powinien to zrobić. Weź odpowiedzialność za swoje życie! Właśnie nadszedł moment w Pani życiu, żeby wziąć osobistą odpowiedzialność za siebie! Proszę pamiętać, że o sobie samych dowiadujemy się nie tylko przez to, co dostajemy od swoich rodziców, ale także przez to, czego od nich nie dostajemy. Nieraz sami musimy postarać się o to, czego od nich nie dostaliśmy, i złe wzorce ról w rodzinie zastąpić nowymi. Życie ofiary to kiepskie życie. Może je Pani zostawić za sobą! To oczywiście kosztuje, ale w ostatecznym rozrachunku to się opłaca. Dużo godniej jest zapłacić cenę, którą sami definiujemy, niż poddawać się tyranii matki, ojca, partnera, przyjaciela czy dziecka. Tyrani mogą istnieć tylko tak długo, dopóki jest ktoś, kto pozwala im na to, żeby decydowali o jego życiu. Mam nadzieję, że Pani list przeczytają młodzi rodzice, którzy zastanowią się nad tym, czy nie warto zmniejszyć kontroli nad swoimi dziećmi, zerwać z wymuszonym parasolem ochronnym nad nimi czy nadmiernym usługiwaniem. I pomyślą, jaki rodzaj relacji tak naprawdę chcieliby mieć z własnymi dziećmi, kiedy one dorosną. Dzięki Pani listowi także niektórzy ojcowie powinni uświadomić sobie, jakie długoterminowe skutki dla dzieci może mieć duchowa wygoda i rezygnacja. Nasze książki psychologiczne o rozwoju osobistym Kliknij na okładkę książki, przeczytaj opis książki, opinie, fragmenty, cytaty i spis treści, książki są dostępne jako e-booki (również PDF) oraz w wersji papierowej. Polecamy również inne artykuły Jespera Juula Dom jako hotel dla dorosłych dzieci. Rodzice dorosłych dzieci chcą zadbać o siebie Czy terapia może pomóc każdemu? Jak wybrać skuteczną metodę terapii? * Tytuł i śródtytuły pochodzą od Redakcji.Moje beztroskie przedemerytalne życie nie trwało długo. Faktem jest, że pewnego wieczoru jego córka zadzwoniła. Nie wiem, czego potrzebowała ta dorosła kobieta, ale rozmawiali przez półtorej godziny. Potem dowiedziałam się, że to córka z drugiego małżeństwa, która poszła z matką na całość. Bardzo, bardzo bezczelna kobieta.
16Podziel się:Poznańska policja zatrzymała pięć osób, które w piątek uprowadziły i znęcały się nad 14-latką. Dziewczyna przebywa obecnie w szpitalu. Wśród zatrzymanych jest dorosła kobieta, pozostałe cztery osoby nie osiągnęły 14-latki w Wielkopolsce. Pięć osób zatrzymanych (WP)
nie dopuszcze do tego aby moja corka miala ze mna takie relacje jak ja z matka. Przez Gość gość, Październik 20, 2014 w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...Aneta Michałowska| 8:52WiekDziś Hailie jest już pełnoletnia. Parę miesięcy temu skończyła 21 jest po korekcie nosa,czyli jest niedowartosciowana jak ojciec-jabłko od jabłoni daleko nie spada :) pozatym za mocny makijaz! ciekawe jak wyglada bez niego :) jest podobna do ojca :) Zdjęcia po fotoszopie, aż przykro patrzeć. Zwyczajna dziewczyna. Czy wartościowa ? Trudno powiedzieć, bo za mało o niej wiemy. Skromna? No cóż, sukienka z wystającym biustem tego nie śliczna i jeszcze mądraŁadna, ale nosek ma one wszystkie maja z tymi brwiami?????????????Tak, niby tak się nie afiszuje, to po co w ogóle jakieś zdjęcia gdzieś rozsyła ? Jeżeli to ma być skromność to oznacza, że oszustwo właściwie jest prawdą. Czyli panowie Warszawy mówią prawdę. To dlaczego wszyscy się przeciw nim burzą ? Przecież powinni się cieszyć i składać im jeszcze większy hołd według tego co tu wypisują. Normalnie śmiechu warte, kogo kto chce tym zwieść i po co ? No w jakim celu ?Ja żadnych zdjęć nie publikuje taka jestem kto to jest a i kogo to obchodzi hmPiersi na pewno są po operacji młoda i już się rżnie. A do kościoła by wyglada na 35 lat i na dodatek już po przerobkach,albo to fotoszopek. Czemu sie tak postarzaja? I robia wszystkie na jedno kopyto? Zero indywidualizmu, trudno odroznic ktora jest ze nie poszła w ślady ojca i nie śpiewa muzyki ku czci szatana i życia - najpopularniejsze samochodami można jeździć wieki. Są stare, ale pancerneLata 90. To złota era motoryzacji, która przyniosła nam auta o ponadprzeciętnej trwałości. Niektóre z nich jeżdżą do dziś i wcale nie wybierają się na emeryturę. Są proste, tanie i wytrzymałe, a w odpowiednich rękach przetrwają do końca świata – poznajcie pięć naszych wyposażenie aut w Polsce. Nowe przepisy od lipcaKierowcy jeszcze nie otrząsnęli się po wprowadzeniu nowego taryfikatora mandatów, a już niebawem czekają ich kolejne zmiany. Obowiązkowe wyposażenie aut, zwiększone kary za recydywę, zmiany w przeglądach, a także mandatach i punktach karnych to tylko niektóre z je chwalą i chętnie kupują. Silniki są nie do zdarcia, ale łatwo się pomylićChociaż wielu osobom elektryfikacja samochodów jest nie w smak, hybrydy szybko zyskują na popularności. Upodobali je sobie nie tylko zwykli kierowcy, ale także taksówkarze, podkreślając ich niezawodność oraz oszczędne napędy. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy samochód z napisem "Hybrid" kryje te same rozwiązania. Obecnie rozróżnia się kilka rodzajów hybryd, które znacząco się między sobą aut, które trudno sprzedać. Kupisz i będziesz mieć problemJeśli masz popularny samochód, to nie powinieneś mieć problemu ze sprzedaniem go. W końcu dużo osób będzie takiego szukało. Jednak wystarczy mieć auto, którego nazwę mało kto zna i już nie będzie tak łatwo. Drugą kwestią są stereotypy. Jeśli marka ma kiepską opinię, to nawet sprzedając jej najbardziej udany model, będzie się nim interesowało mniej osób niż słabszymi konstrukcjami bardziej uznanych Polski 2020 w niecodziennej roli. Zobacz galerię zdjęćNietypową niespodziankę z okazji tegorocznego Dnia Kobiet przygotowała Śląska policja. Na jej stronie internetowej pojawiła się galeria z sesji zdjęciowej z Miss Polski 2020. Anna-Maria Jaromin zmierzyła się z testem sprawności fizycznej. Najpiękniejsza Polka zachęcała w ten sposób kobiety do wstąpienia w szeregi policji.
Drogie matki, teraz będzie to bolesne: ukryć swoje pragnienia z dala, ważne jest tylko to, co chce dorosła dziewczyna. I nie przejmuj się: "Chcę tego, co najlepsze, kocham ją". W związku z tym pisarka Iris Murdoch powiedziała: "Miłość nie daje żadnych praw temu, kto kocha". "Oddałem ci całe życie" Znajome zdanie, nieprawdaż?Z Mariolą zawsze były problemy, już od dzieciństwa. Mamę ciągle wzywano do szkoły, bo jej młodsza z córek co i rusz coś przeskrobała. Nauczycielki żaliły się, że jest gorsza od chłopaków. Była pyskata, a już jako czternastolatka piła alkohol i paliła papierosy. Do tego dochodziły wagary, podejrzane towarzystwo. Rodzice nie mogli sobie z nią poradzić. Jako starsza siostra bałam się o nią, ale intuicja podpowiadała mi, że na nic zdadzą się wysiłki rodziców i wychowawców – wraz z upływem czasu Mariola się nie zmieni. Uważałam, że będzie jeszcze gorzej. Niestety, miałam rację. Pochodzę z dobrego domu. Rodzice są porządnymi ludźmi. Nie zaznałyśmy z siostrą biedy, głodu ani przemocy. Doprawdy nie wiem, dlaczego ona tak od nas odstaje. Zawsze pakowała się w kłopoty. Już jako dorosła kobieta zmieniała mężczyzn jak rękawiczki, a jej życie było jedną wielką, niekończącą się imprezą. – Daj spokój, drugi raz młoda nie będę! – denerwowała się, kiedy zwracałam jej uwagę. – Muszę się wyszaleć! – Nie uważasz, że dość już się w tym życiu wyszalałaś? Masz prawie trzydzieści lat! – próbowałam przemówić jej do rozsądku. Myślałam, że urodzenie dziecka ją odmieni Do Marioli nic nie docierało. Kiedy mama zadzwoniła do mnie z informacją, że Mariola jest w ciąży i nie ma pojęcia, który z jej licznych „znajomych” jest ojcem dziecka, nawet się nie zdziwiłam. Miałam już wówczas poukładane życie, męża, dwie córki i już dawno obiecałam sobie, że przestanę żyć życiem siostry. Gdy Weronika, córka Marioli, przyszła na świat, okazało się, że ma sporo problemów. Nic dziwnego. Jej matka imprezowała przez całą ciążę… Myślałam, że chociaż teraz moja siostra się uspokoi, ale gdzie tam! Dalej prowadzała się z tymi swoimi gachami, a dziecko podrzucała mnie albo mamie. Weronika miała problemy zdrowotne. To ja jeździłam z nią do specjalistów i na terapię. Mariola była wiecznie zajęta szukaniem pracy i „układaniem sobie życia”, jak twierdziła. Co chwilę mieszkały z Weroniką u innego mężczyzny, a każdy następny był gorszy od poprzedniego. Jeden z nich pobił moją siostrę. Szczęście w nieszczęściu, że Weronika tego dnia była akurat u mnie. – Mamo, musimy coś zrobić! Przecież malutka nie jest bezpieczna z Mariolą – oznajmiłam mojej mamie, kiedy spotkałyśmy się następnego dnia. – Ale co? Na własną siostrę doniesiesz do opieki społecznej? Musimy z nią porozmawiać… – Przecież do niej nie trafiają żadne argumenty! – zdenerwowałam się. Sytuacja rozwiązała się sama. Ktoś z sąsiadów zaalarmował odpowiednie służby. Mariola dostała dozór kuratora. Kontrolowali ją też pracownicy opieki społecznej. Myślałam, że w końcu pójdzie po rozum do głowy, ale niestety… Wyrok na siebie podpisała, wiążąc się z jednym z miejscowych „biznesmenów”, który tak naprawdę był zwykłym oszustem i dorobił się na przekrętach. Mariola zachłysnęła się możliwością szybkiego zdobycia gotówki. Opowiadała nam, że będzie bogata i w końcu ułoży sobie życie. Nie wierzyłyśmy w to z mamą i nie pomyliłyśmy się. Kilka tygodni później Mariola wraz ze swoim partnerem zostali aresztowani podczas próby wyłudzenia kredytu w banku. Tak skończyła się „kariera” mojej siostry, a Weronika miała trafić do domu dziecka. Nie mogłam na to pozwolić. Postanowiłam porozmawiać z mężem. Liczyłam, że mnie poprze. – Chcesz, żebyśmy zostali rodziną zastępczą dla Weroniki? – upewnił się, że dobrze zrozumiał. – Przecież zawsze mówiłeś, że chcesz mieć dużą rodzinę! – przypomniałam mu. – Wiesz, że kocham Weronikę jak własną córkę, nie mogłabym jej zostawić. – Wiem, ale… Jak sobie poradzimy? Czy wystarczy nam pieniędzy? – Rozmawiałam ze znajomą, która pracuje w opiece społecznej. Możemy ubiegać się o pomoc finansową dla rodziny zastępczej. Nigdy nie korzystałam z pomocy społecznej, ale tym razem musiałam schować dumę do kieszeni. Piotr miał rację. Nie podołalibyśmy finansowo. Już i tak ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Najpierw musieliśmy załatwić formalności w sądzie opiekuńczym. Na naszą korzyść przemawiało bliskie pokrewieństwo z Weroniką i fakt, że mała czuje się u nas bezpiecznie. Kiedy oficjalnie zostaliśmy rodziną zastępczą, popłakałam się. Trochę ze szczęścia, a trochę z żalu… Ze szczęścia, bo dla Weroniki w końcu zaczynał się nowy, lepszy etap życia. Z żalu, bo przecież Mariola jest moją siostrą i kocham ją. Postanowiliśmy skorzystać z pomocy psychologa. Weronika tego potrzebowała. Nie potrafiła poradzić sobie z traumą, jaką zafundowała jej matka, i z nową sytuacją. Szybko jednak się u nas zaaklimatyzowała i w końcu wszystko zaczęło się jakoś układać. Niewiarygodne, że można być tak podłym! Pewnego dnia do naszych drzwi zapukała sąsiadka z pierwszego piętra. Zdziwiłam się, bo przecież nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu, tymczasem ona po prostu wprosiła się do środka. – Teraz pewnie żyjecie państwo na wysokim poziomie – westchnęła ostentacyjnie. – W telewizji mówili, że te dodatki dla rodzin zastępczych są wysokie. No, i pobieracie pięćset plus na troje dzieci… Zamarłam. Prawie nie znałam tej kobiety, a ona zaglądała mi do portfela! – Wydatki również wzrosły – przypomniałam jej. – A co taka mała dziewczynka was kosztuje! Je pewnie jak ptaszek… – Przepraszam, ale jestem zajęta. Czy mogę pani jakoś pomóc? – przerwałam jej. – A tak, tak, bo widzi pani… Czy mogłaby pani pożyczyć mi sto złotych do dziesiątego? Oddam od razu, jak mąż dostanie rentę! Spojrzałam na nią oniemiała. Była bezczelna! – Sama jestem bez pieniędzy. Do widzenia pani – pożegnałam ją. Zapomniałam o tej sytuacji. Po kilku dniach na klatce schodowej zaczepiła mnie Kasia, która odwiedzała w bloku mamę. Znałyśmy się od najmłodszych lat. – Uważaj na tę ropuchę z pierwszego piętra – szepnęła konspiracyjnie. – Podobno rozpowiada, że zaopiekowaliście się Weroniką dla pieniędzy. – Słucham?! Przecież to bzdury! – Ja o tym wiem, znam cię nie od dziś, dlatego uznałam, że powinnaś wiedzieć. Od razu ruszyłam na pierwsze piętro. Zamierzałam natychmiast wyjaśnić tę sytuację. – Co też pani opowiada?! – naskoczyłam na sąsiadkę, jak tylko uchyliła drzwi. – Kto pani nagadał takich głupot, że zajęłam się Weroniką dla pieniędzy? – Nie wiem, o co pani chodzi – żachnęła się. – Dlaczego pani opowiada takie bzdury na mój temat? – Chyba mam prawo mieć własne zdanie! – oburzyła się. – W telewizji opowiadają o takich jak wy, co to wydają pieniądze z pięćset plus na własne przyjemności! Myśli pani, że nie widziałam, jak wnosiliście meble? Oniemiałam. – To meble do pokoju dziewczynek. Weronika nie miałaby na czym spać… A zresztą, co ja się będę pani tłumaczyć! – krzyknęłam i wróciłam do domu. Nie opowiedziałam Piotrowi o zaistniałej sytuacji. Nie chciałam go denerwować. Uznałam sprawę za zakończoną, ale kiedy do naszych drzwi zapukała pracownica opieki społecznej, szybko zrozumiałam, że sąsiadka jest jeszcze bardziej wredną ropuchą, niż myślałam. – Otrzymaliśmy zgłoszenie, że nieprawidłowo wydajecie państwo środki finansowe ze świadczeń wychowawczych. Przykro mi, ale muszę to zweryfikować… Dla nas priorytetem jest dobro dzieci. Czułam się paskudnie, kiedy pokazywałam tej kobiecie rachunki za zakupione meble. Zajrzała w każdy kąt, porozmawiała z dziećmi, z sąsiadami. Poprosiła nawet o numer telefonu do pracy męża! Sprawdziła absolutnie wszystko, po czym uśmiechnęła się przepraszająco i powiedziała: – Wygląda na to, że wszystko jest w porządku, ale pozwoli pani, że zajrzę jeszcze za jakiś czas. – Oczywiście, zapraszam. Nie mam nic do ukrycia. Wiem, że sąsiadka, która złożyła donos, zrobiła to ze zwykłej zawiści. W głowie mi się nie mieści, że można być tak podłym człowiekiem. Małgorzata, 37 lat Czytaj także: „Mama bez słowa porzuciła mnie jak bezpańskiego psa. Po latach dowiedziałam się, że uciekła ze swoją wielką miłością” „Przyłapałam syna i jego kolegów na oglądaniu sprośnych zdjęć. Okazało się, że byli na nich rodzice jednego z chłopców” „Z dobrej woli pomogłam synowi przy wychowaniu wnuka. Z czasem stałam się ich służbą, a oni zaczęli mnie wyśmiewać”B7U1. 295 456 457 38 221 194 103 204 274